Zdarza się tak, że podczas rozmów, kłótni czy awantur z partnerem lub partnerką słyszymy odniesienia do naszych rodziców – On: „Jesteś jak Twoja matka”, Ona: „Przestań wreszcie widzieć we mnie swojego ojca”. Być może już zauważyłeś zauważyłaś, że często nasz partner wchodzi w rolę, któregoś z naszych rodziców pokazując nam nasze traumy, nieprzyjemne zdarzenia, których w związku z nim kiedyś doświadczyliśmy. Oczywiście również i my, nasze słowa, zachowanie mogą uruchamiać w partnerze reakcje skorelowane na zasadzie podobieństwa z sytuacjami, których on doświadczył.
To efekt przeniesienia, który można określić jako zjawisko, w ramach którego nieświadomie przenosimy na partnera reakcje emocjonalne, których doświadczaliśmy wobec ważnych osób z naszego życia, a które odgrywały kluczowa rolę w naszej przeszłości.
W rezultacie możemy czuć się w pewien sposób zależni od partnera, od jego zachowania, czy stanów emocjonalnych. Możemy przeżywać uczucie wrogości, dystansu, nieufności, możemy również doświadczać pociągu seksualnego, uwielbienia i wielu innych uczuć – bardziej związanych z własnymi przeszłymi doświadczeniami, niż z realnością tego kim faktycznie jest partner. To rodzaj nieświadomego przeniesienia „matrycy przeszłych relacji” na teraźniejszość.
Co jeśli jednak uważamy, że to nieprawda, że nie widzimy tych konkretnych zachowań w zachowaniu mamy i taty, które zauważa nasz partner / partnerka. Być może kiedyś tak rzeczywiście było ale zakładając, że pracowaliśmy z tym, to sądzimy, że temat jest w większości przerobiony, zamknięty. Okazuje się, że nie do końca…
Więc jak to możliwe, że w niektórych sytuacjach widzimy i nie widzimy jednocześnie w partnerze naszego ojca lub matki, że odpalają się nam jakieś schematy, sytuacje zagrożenia, na które reagujemy emocjonalnie, a nie potrafimy ich skorelować z doświadczeniami związanymi z naszym dzieciństwem w odniesieniu do konkretnego rodzica? Z tym jednym, biologicznym rodzicem, nie ale już z innymi „matkami” i „ojcami” w naszym życiu jak najbardziej.
Zacznijmy jednak od początku…
Pierwszym etapem rozwoju naszej psychiki jest czas kiedy związani jesteśmy mocno z naszą matką. Zaczyna się on już w okresie prenatalnym i trwa mniej więcej do wieku młodzieńczego. Dziecko, w miarę rozwoju, będzie starało się przejść od silnego przywiązania do odseparowania się od niej, będąc wówczas gotowym na wejście w etap „ojca”.
Na wspomnianym etapie to od zachowania matki, w jaki sposób przyjmie dziecko i jak będzie z nim i wobec niego postępować, zależy cały jego przyszły rozwój. Matka może przyjąć swoje dziecko w sposób życzliwy, opiekuńczy budując postawę zaufania, dzięki czemu jego rozwój i świat wewnętrzny jest stabilny. Problem pojawia się w momencie gdy matka jest ambiwalentna, wywołuje poczucie winy i wstydu, lub stara się za wszelką cenę kreować na idealną osobę, a ewentualnymi negatywnymi cechami opisywać wyłącznie inne kobiety. W dorosłym życiu jej dziecka może to powodować nieufność, poczucie winy oraz narcystyczne urazy.
Narcystyczny uraz, zranienie, lub inaczej narcystyczna rana powstaje na skutek warunkowania miłości. Jest sugestią wyrażoną wprost, np. słownie lub w sposób utajony, poprzez zachowania niewerbalne (np. Stonewalling), mającą na celu wywołanie poczucia, że samo istnienie dziecka, to jak i co czuje, robi lub mówi, to za mało lub zbyt dużo. W efekcie podważa to kompletność i doskonałość dziecka, przez co nie może się ono swobodnie realizować i wyrażać. Środowisko wymusza na nim wzmacnianie zachowań, za które jest kochane lub blokowanie tych, za które jest odrzucane. Narcystyczna rana przybiera niekończące się liczby przeróżnych form. Pojawia się wtedy, gdy wymaga się od jednostki, by stała się inna, niż jest w rzeczywistości. Przekaz brzmi: „Nie bądź tym, kim jesteś, bądź tym, kim ja chcę, abyś był. To, kim jesteś, rozczarowuje mnie, zagraża mi, złości mnie i nadmiernie mnie pobudza. Bądź tym, kim chcę, abyś był, a będę cię kochała”. „Możesz więcej, dlaczego nie szóstkę”?
To powoduje rozpoczęcie procesu kreowania iluzji swojego wizerunku u takiego dziecka zgodnego z oczekiwaniami matki, za które jest nagradzane. Nie pozwala to również na podważanie tego wizerunku lub jego zmianę poprzez nieodpowiednie zachowanie z chociażby obawy o reakcje awersyjne rodzica polegające np. na jego niezadowoleniu. Może to powodować w życiu dorosłym brak, tak koniecznej w rozwoju psychiki dziecka, zdrowej separacji z rodzicem. O ile w późniejszym okresie dziecko nie doświadczy silnej męskiej energii np. od ojca lub innego męskiego opiekuna pępowina może nie zostać nigdy odcięta, co w efekcie doprowadzi do powstania osoby z rysem lub zaburzeniem narcystycznym, całkowicie lub częściowo uzależnionej od matki, jej decyzji, reakcji oraz emocji ale o tym za chwilę.
W przypadku mężczyzn efekt negatywnych działań takiej matki powoduje skrajne jej idealizowanie, bycie od niej uzależnionym oraz deprymowanie innych kobiet. A co za tym idzie brak dostępu do ojca w odpowiednim momencie życia, który miałby pokazać mężczyźnie jak być prawdziwym facetem. Tak wychowany syn będzie szukał idealnej, nigdy dość dobrej dla niego, partnerki. Jednak sam, przy niej, nie będzie się czuł wystarczająco dobry, zupełnie jak jego ojciec przy jego matce. Taki mężczyzna może wręcz tworzyć partnerską relację ze swoją własną rodzicielką.
W przypadku kobiet taka matka może powodować w dorosłym ich życiu odrzucanie mężczyzn, nieufność, stawianie wysokich wymagań, porzucenie, przekonanie, że mężczyzna nie jest potrzebny w życiu, a dziecko, jeśli się pojawi, może wychować sama. Przecież jej ojciec również był nieobecny. Nawet jeśli fizycznie był, to najczęściej tylko jako podporządkowany, bez męskiej energii. Takiego też partnera taka kobieta może szukać.
Z samą męskością, na tym etapie rozwoju mamy styczność niejako przez pryzmat matki. To jak matka reagowała na ojca swoich dzieci, jak reagowała i jak postrzegała swojego własnego ojca (może przez pryzmat swojej matki i tego, co sama doświadczyła), i jak sama odnosiła się do mężczyzn. Czy ojciec był obecny, czy był sprawczy, czy zapewniał poczucie bezpieczeństwa i stabilności, czy być może jego obecność wywoływała skrajne emocje u naszej matki i tym samym u nas? Jeśli postawa matki jest negatywna lub niewłaściwie odzwierciedlająca swoje dziecko to w efekcie i ojciec może odrzucać potomka (np. z powodu zazdrości o jego relację z rodzicielką) być zdystansowany, pasywny lub podporządkowany kobiecie, a przez to mało znaczący w życiu dziecka.
Pierwszy związek dziecko tworzy z matką, zaś dzięki ojcu nie jest to związek jedyny. Dziecko wchodzi w grupę społeczną, jaką tworzy rodzina około drugiego roku życia. Jednak prawdziwe zetknięcie z ojcem i przebywanie w męskiej energii zaczyna się od okresu dojrzewania, czyli mniej więcej od 12 roku życia. To drugi etap w rozwoju naszej psychiki. Wtedy, przynajmniej w teorii, nasz ojciec powinien być zaprezentowany przez matkę i wkroczyć w nasze życie niosąc męskość, która od teraz w głównej mierze kształtować będzie naszą psychikę.
Jeśli matka zapewnia podstawy wewnętrznego poczucia własnego ja, to ojciec pomaga odkryć i skutecznie odnieść się do zewnętrznego świata. Ojciec powinien stać się ideałem, bohaterem naszego życia. Wnieść męską energię w postaci działania, kreacji, sprawczości i odpowiedzialności. To dzięki niemu pokazujemy się innym jako My poprzez nasze zachowanie, sposób bycia, ubierania itd.
Jeśli ojciec był nieobecny to w dorosłości możemy dryfować bez celu i ambicji, robiąc lub zgadzając się bez zastanowienia na to, co mówią inni. Z kolei edypalny ojciec będzie zazdrosny o fakt, że dziecko zajmuje przy matce uprzywilejowane miejsce. Może działać restrykcyjnie a w efekcie będzie rzutował na dziecko negatywny kompleks na innych mężczyzn, zwłaszcza tych pewnych siebie i mających władzę. Natomiast zbyt idealny ojciec nie dopuści do ujawnienia swojego cienia, będzie pokazywał się wyłącznie z jak najlepszej strony, będzie dostosowywał się do dziecka, chronił go przez co nie pozwoli mu nigdy się sprawdzić, a tym samym odłączyć od niego i wejść w samodzielnie dorosłe życie.
W przypadku mężczyzn, to syn powinien zidentyfikować się z ideałem ojca, nauczyć się odczuwania w pełni swojej męskości, którą później połączy z kreatywnością i płodnością. Jednak w pewnym okresie czasu powinna nastąpić „zdrada” tych ideałów przez ojca. Dziecko powinno doświadczyć stania się lepszym, zauważyć, że ojciec nie jest wcale taki idealny i zacząć odseparowywać się od niego. Sam ojciec powinien pozwolić na to, aby potomek go przerósł. Jest to niezbędne, aby uchronić syna przed związaniem się z nim na zawsze. Podobnie jak dziecko na pewnym etapie powinno odseparować się od matki, a matka powinna mu na to pozwolić i zachęcać go do tego; tak w pewnym momencie musi odseparować się od ojca, aby móc wejść w swoją własną energię, znaleźć w życiu swoją własną drogę, pasję i móc zawalczyć o siebie. Ma to nadać sens jego życiu i poczucie spełnienia. Efektywnie podnieść pewność siebie i poczucie własnej wartości.
Rola ojca w życiu córki oddziałuje na sferę rozwoju intelektualnego, moralnego, płciowego, i emocjonalnego, a także w obszarze socjalizacji, co ma wpływ na jej przyszłe, dorosłe życie. Dziewczynka potrzebuje ojca, aby dorastać ze świadomością, że jest kochana przez pierwszego w jej życiu mężczyznę, a w przyszłości może być kochana również przez inne osoby. Ojciec nieobecny lub ojciec groźny, chłodny, obojętny, wycofujący się z życia wspólnoty rodzinnej ze względu np. na podporządkowanie dominującej żonie stwarza warunki sprzyjające silnemu poszukiwaniu przez dorastającą córkę mężczyzny, w kontakcie z którym będzie mogła zaspokoić potrzeby, które zostały przez ojca zaniedbane. Dziewczęta wychowane bez ojca lub przez ojca – tyrana czy ojca nieobecnego psychicznie są szczególnie wrażliwe na przejawy zainteresowania, życzliwości i czułości ze strony swych kolegów, a zwłaszcza dorosłych mężczyzn. Narażone są więc na wchodzenie w związki zależnościowe, w których są wykorzystywane.
I tu dochodzimy do ważnej kwestii, o której wspomniałem na samym początku – Jeśli rodzic był nieobecny, porzucający, ambiwalentny to brak jest możliwości pełnego zidentyfikowania się z nim i jego energią. Jednak, jak sami wiemy, nie ma idealnych rodziców, brak jest instrukcji wychowania dziecka a i każdy z nas niesie ze sobą swoje traumy i przekonania, które wcale nie pomagają nam w odpowiednim wychowaniu naszego dziecka.
Należy w tym miejscu wspomnieć o ważnym procesie mającym miejsce w okresie dzieciństwa – modelowaniu. Ten termin pochodzi ze społecznej teorii uczenia się Alberta Bandury’ego. Modelowanie polega na obserwacji działań innych i skutków, jakie te działania przynoszą. Jeśli dziecko będzie szukało odpowiedzi na pytanie jak się zachować, sięgnie do najbardziej znanego wzorca: tego, jak zachowują się rodzice. Dotyczy to wszystkich aspektów życia i zachowania rodziców, również wobec siebie, i to jaką tworzą relację. To trwale zapisze się w pamięci dziecka, wdrukowując niejako pewne schematy zachowań, które będzie ono, mniej lub bardziej, powielać w życiu dorosłym.
Matka i ojciec może wraz ze swoją kobiecością, czy męskością może wnieść w życie dziecka strach, kontrolę, przemoc, alkohol, gwałt, śmierć, brak działania i decyzyjności, czy mogą być też całkowicie nieobecni lub niewłaściwie odzwierciedlający swojego potomka. W przypadku takiego niepełnego wzorca w postaci naszego ojca lub matki jesteśmy jednak w stanie czerpać potrzebne nam fragmenty męskości i kobiecości od innych, ważnych osób z naszego otoczenia – nauczycieli, mentorów, starszych braci, sióstr czy dziadków. W ostateczności z archetypów. Niestety otrzymujemy je z całym dobrodziejstwem inwentarza.
W ten sposób od jednej osoby bierzemy wolę i chęć do działania, dbania o własne ciało, sprawność, jednocześnie razem ze schematem ucieczki od emocji po byciu porzuconym przez matkę, której doświadczyła. Od innej osoby weźmiemy spontaniczność i kreację, pasję razem z samobójstwem, śmiercią i utratą przyjaciela. A od kolejnej wraz z opieką i chęcią niesienia pomocy otrzymamy wrzucanie w poczucie winy i poświęcanie się.
Ze sprawczością ojca możemy otrzymać tyranie, przemoc wobec dzieci, gwałt i uzależnienie od alkoholu. A wraz z miłością matki możemy otrzymać kontrolę, strach przed bliskością i poczucie bycia niewystarczająco dobrym.
Wszystko to w efekcie będziemy utożsamiać z kobiecą i męską energią, w zależności od płci jej przedstawiciela. Nawet jeśli jesteśmy całkowicie gotowi na jej przyjęcie, to możemy nie brać jej w całości z obawy o wszystkie negatywne zdarzenia, które były z nią związane. Możemy też ją wziąć i po części doświadczać tych destrukcyjnych zdarzeń lub stać się nawet taką osobą (rozwinąć). Możemy ją też całkowicie to zablokować ze strachu przed konsekwencjami, których taka osoba reprezentanta doświadczyła.
Dzięki męskiej energii możemy działać, być pewni siebie i mieć wysokie poczucie własnej wartości. Jej niedostatek blokuje naszą sprawczość, powoduje, że uzależniamy się od innych, ich działań i stanów emocjonalnych, nie mając dostępu do naszego prawdziwego JA. Męska energia potrafi tworzyć, potrafi też niszczyć jeśli jest niewłaściwie pojmowana. Jej brutalny nadmiar może tłumić równie ważną żeńską energię oraz dostęp do energii seksualnej.
Dzięki kobiecej energii mamy wgląd w nasze emocje i potrafimy bez przeszkód w pełni je odczuwać. Jesteśmy kreatywni, możemy tworzyć i doświadczać. Kierować się w życiu intuicją. W przypadku jej deficytu często działamy wbrew sobie, zajmujemy się wszystkim byle tylko być i pozostać w działaniu, mamy ograniczony dostęp do tego co czujemy więc możemy podejmować działania wbrew sobie. Jej nadmiar z kolei powoduje zbyt silne reakcje emocjonalne, często tłumiące logiczne myślenie, powodujące brak chęci do działania. Skupiamy się na przeżywaniu bez sprawczości i zaangażowania.
Każdy z nas, niezależnie od płci, potrzebuje zarówno jednej energii, jak i drugiej aby móc pozostać w równowadze. Być prawdziwą kobietą i prawdziwym mężczyzną.
Jak zaznaczyłem na wstępie – takie procesy rozpoczynają się we wczesnym dzieciństwie, jednak mogą trwać długimi latami, przeplatając się z innymi etapami indywiduacji naszej psychiki. Jednak dopóki nie uporamy się z nim, będzie to miało na nas decydujący wpływ. Późniejsze separacje ze wszystkimi naszymi „rodzicami”, z ojcowską zdradą włącznie, mogą dokonywać się za pomocą mentorów, nauczycieli, przyjaciół ale również w związkach, które kończą się rozstaniem.
To od nas zależy jak świadomie będziemy oddzielać to, co jest dla nas przydatne, pozytywne i wspierające w rozwoju, a odrzucać to, co negatywne i destrukcyjne. Jeśli przyjęliśmy już coś z dobrodziejstwem inwentarza to należy z tym pracować, rozumieć jej przedstawiciela, akceptować i wybaczać. Inaczej będziemy obwiniać siebie, naszego partnera lub innych, widząc w nich zachowania, które przypominają nam nieprzyjemne doświadczenia z przeszłości obawiając się tym samym ciemnej strony tej energii. Należy integrować tylko to, co prawdziwe a świadomie starać się odrzucać niekorzystne rzeczy niezależnie czy wzorcem jest biologiczny rodzic, czy inny jego przedstawiciel.